Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom I.pdf/91

Ta strona została uwierzytelniona.

wdzięcznym, choć trochę nieśmiałym. Głowa jéj była pochylona, a oczy ukryte za spuszczonemi powiekami. Niebawem wróciła i usiadła na dawném miejscu przy oknie, niczyjéj nie zwracając uwagi i na nikogo nie podnosząc oczu. W parę minut potém ukazał się lokaj, dźwigający wielki wór włóczką wyszywany i parę kartonowych pudełek.
Pani Malwina rękę białą, pulchną, mnóstwem pierścionków świecącą, zapuszczała we wnętrze worka.
— Zobacz tylko, moja duszo, te antuanetki! biała z pąsowém, popielata z błękitném, liliowa w cień... a krawaty teraźniejsze damskie widziałaś? Gdzie tam! ty biedaczko w habicie chodzisz! Z crêpe de Chine! medaliony emaliowane... pamiętasz jaką furorę robiłyśmy kiedyś na balu u K...ów naszemi medalionami w kształcie katedry kolońskiéj?.. Tu turkus, a tu szmaragd.. dla Flory z perełkami... stosownie do jéj wieku, ma się rozumieć.
Pani Leontyna oglądała ukazywane sobie przedmioty najróżnorodniejszéj natury i najróżniejszego smaku z zajęciem większem, niż można się było spodziewać po jéj surowéj powierzchowności i wyrzeczeniu się wszelkich błahostek światowych.
— Na cóż ciocia kupiła te igielniki? aż osiem! Nie widziałam nigdy żeby ciocia szyła cokolwiek.
— A cóż to szkodzi, kochaneczko, cóż to szkodzi? niech sobie będą! Widzisz jakie ładne! Ten mosiężny a świeci jak złoto! a ten błękitny, jakby z turkusu rznięty. Nic prawie nie kosztują, po parę rubli każdy... dwa razy osiem szesnaście. Pamiętasz jak to pan Julian wyśmiewał nas kiedyś za to, że rachować nie umiemy... mówił że drobiazgi najbardziéj rujnują... ale nie wierz w to, moja duszo, nie wierz ani trochę. Ci panowie są czasem wielkimi pedantami....