Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom I.pdf/92

Ta strona została uwierzytelniona.

Oto lusterko w srebrnych ramkach... presse papier marmurowe i pieczątki emblematyczne.
W téj właśnie chwili, gdy pani Malwina ustawiała na stole parę tuzinów pudełeczek i otwierając je z kolei, pokazywała pani Leontynie pieczątki z bukietami, barankami, motylami, pasterzami i innemi podobnemi godłami, otworzyły się ze stukiem drzwi saloniku i zarazem dały się słyszéć męzkim głosem wymówione wyrazy:
— Ależ kasztanka kuzyny zajeździli na nic! kuleje i zdaje się że nosacizny dostanie. Niech kuzyna jaknajprędzéj po weterynarza poszle, bo koń zmarnieje.
Słowa te wymówił młody, około trzydziestoletni człowiek, dość wysoki, dość szczupły, w spencerze i dalszém ubraniu sporządzone z materyału w wielkie kraty szare, na tle ciemno-zielonem. Zbudowany był dobrze, ruchy miał niezgrabne, zamaszyste, rysy twarzy dość prawidłowe i oczy pięknie wykrojone z ciemną, żywo błyszczącą źrenicą.
Na widok wchodzącego kuzyna, Kamil wstał z szezląga i z ironicznym uśmiechem, który często gościł na jego ustach, położył rękę na ramieniu młodego człowieka.
— Konrad, rzekł, zwiédził już nasze stajnie i ręczę że miałby wielką ochotę pójść na łąkę, gdzie obecnie znajduje się stadnina.
— Figuruj, sobie moja duszo, zwróciła się do gospodyni domu pani Malwina, że Konio kupił w N. dwa śliczne gris-pommelés.. Jak tylko przyszlą mi z Warszawy kabryolet, który sobie ztamtąd od Rentla wypisałam, przyjadę nim po ciebie.
— Czy wiész, Kamilu, zawołał Konrad, że jak Boga kocham twoje dwa siwki akurat jakby stworzone do tych, które ja teraz w N. kupiłem... Wiész co? handlujmy: dam