Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom I.pdf/93

Ta strona została uwierzytelniona.

ci swego kasztana... masztalerz właśnie przyjechał tu na nim... i karosza tego, wiész, co to z żelwiańskiego jarmarku..
— Ależ ja końmi nie handluję i trzymam je tylko dla własnéj wygody, śmiejąc się, przerwał Kamil.
— Figuruj sobie, kochaneczko, zaśmiała się pani Malwina, że u nas na stajni 20 koni stoi... Konio ma taką pasyą do tych zwierząt, a ja z niego żartuję czasem, że un jour tyle ich będzie, iż dla nas miejsca w Ręczynie zbraknie.
— No! Kamilu! nalegał Konrad — pójdźmy do stajni.
Kamil brał za czapkę.
— Bardzo to grzecznie dla jakichś tam koni opuszczać nasze towarzystwo, szepnęła z wymówką Flora.
— Interesa przedeszytkiém, żartobliwie odparł Kamil i ciszéj dodał: postarem się wrócić jak najprędzéj.
Wyszli. Dwie panny powstały z szezląga i zmierzały ku drzwiom od ogrodu.
Panno Michalino, ozwała się pani Malwina, bądźże tak grzeczną i idź do ogrodu z memi córkami. Obserwuj szczególniéj Florę; ona taka żywa i roztrzepana, stosownie do swego wieku, ma się rozumiéć.
Młoda dziewczyna w wełnianéj ciemnéj sukni, z bladą twarzą i grubemi warkoczami, podniosła się znowu z pod okna i lekkim swoim, cichym krokiem postąpiła za odchodzącemi pannami. Pani Malwina ścigała ją wzrokiem, dopóki nie zniknęła za oszklonemi drzwiami sali.
— Ambaras mam, moja duszo, z tą dziewczyną, rzekła po chwili. Żadnéj maniery, idee dziwne, oryginał! Boję się żeby mi oryginalnością swoją Róży i Flory nie zaraziła. Do młodych wszystko lgnie...
— Dlaczegóż ją ciocia trzyma? zapytała pani Leontyna.