Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom I.pdf/99

Ta strona została uwierzytelniona.

nim leżała roztwarta księga rachunkowa i żółta łojówka paliła się w lichtarzu mosiężnym, zaśniedziałym, niewidzialnym prawie pod warstwą zastygłego na nim łoju. Eli kreślił w książce z prawa w lewo rzędy cyfr i liter kruczkowatych, zygzagowatych dla niepoświęconego oka przedstawiających nieodgadnięte hieroglify. Pisał z namysłem powoli, chwilami podnosił głowę i przysłuchiwał się rozmawiającym nazewnątrz głosom włościan i Żydów. Czuwał znać pilnie nad czynnościami Efroima, nad dokonywanemi wypłatami i zawiéranemi umowami. W cieniu pod ścianą troje dzieci spało w koszach z łozy uplecionych; Abramek bosy, w spencerku bez rękawów i jarmułce na głowie, siedział skurczony w kącie na ziemi, z sennemi oczami i otwartą gębą; w przyległéj izbie, przy świetle zapalonego i za belkę sufitu zatkniętego łuczywa, rozczochrana dziewczyna nakrywała stół szarą szmatą płótna i umieszczała na nim misę krupniku z kartoflami, kilka wyszczerbionych talérzy, cynowe łyżki, trochę pokrajanéj surowéj cebuli, szczyptę soli w papiérku i bochenek razowego chléba. Była-to codzienna wieczerza dwóch rodzin żydowskich. Wprawdzie na szafie w pierwszéj izbie stał spory samowar mosiężny, przedstawiający jedyny sprzęt zupełnie czysty, jaki znajdował się w tém mieszkaniu, ale ten widocznie był tu przedmiotem, w szczególnych tylko okolicznościach używanym.
W domu głównym tymczasem, po odjeździe gości, pani Leontyna znalazła się na chwilę sam na sam z synem.
— Nie jestem wcale rada, Kamilu, z twojéj dzisiejszéj afery z Konradem — rzekła. Ten chłopak i bez tego ruinuje się na konie...
Kamil siedział w niedbałéj postawie na tym samym