Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom II.pdf/104

Ta strona została uwierzytelniona.

Mnieby się zdawało, że w każdém ze słów tych mieści się.... mieści.... ideał, wyrobiony wiekami... Może jednak mylę się.... chciałbym bardzo abyś nam pan był łaskaw powiedziéć, z jakiego mianowicie punktu zapatrujesz się na te rzeczy....
Na te słowa Lila podniosła głowę i wzrokiem pełnym ciekawości, niepokoju objęła twarz gościa. „Odpowiedz! wołały oczy jéj niecierpliwie, odpowiedz!”
Ale Porycki powstał z krzesła i śmiejąc się lekko, rzekł.
— Widzę że państwo chcecie, abym teoryą moję wyłożył im obszérnie i do gruntu. Ja przecież nie uczynię tego, z obawy aby zbyt długą rozprawą nie znudzić i nie utrudzić towarzystwa. Rzucić słowo, myśl, iskrę, a potém umilknąć i oddalić się, pozwolić słuchaczom aby zagadnienie postawione we własnych głowach rozwiązali, aby pieśń zaczętą we własnych duszach dośpiewali — oto co uczynić powinien każdy, kto jak ja pragnąłby towarzystwu, śród którego spędził chwilę szczęśliwą, miłe pozostawić wspomnienie. Powiedziałem państwu że szczęście istnieje na ziemi, że na straży jego stoją strachy podobne tym, których rolnicy używają na odpędzanie wróbli od swych zagonów, że strachy te zwyciężyć trzeba, aby wejść do pięknego gmachu szczęścia. Jak zaś nazywają się strachy te, kto je wystawił i dlaczego, jakiemi orężami zwyciężyć je można? myślcie państwo nad tém już sami.... mnie pora w drogę!
Przy ostatnich słowach oddał dokoła ukłon bardzo zręczny i sięgnął po kapelusz.
— Pan jedzie? zawołała Lila.
Wykrzyk ten wydarł się z ust jéj nagle i jakby mimowoli.