Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom II.pdf/106

Ta strona została uwierzytelniona.

stanu, w którym od kilkunastu lat się znajdował i przejścia na eks-rezydenta. Paweł Szyłło żenił się, i to z dziedziczką wcale niezłéj folwarczyny, w bizkości Łozowéj położonéj. Dziedziczką tą była także rezydentka państwa Fabianostwa owa panna Antonina Łojwiczówna, o czarnych, złośliwych oczkach, wiecznym bólu zębów i mowie szybkiéj, któréj zgłoski zdawały się w ustach jéj wyprawiać zaciekłe gonitwy i zjadać jedna drugą. Spełniły się gorące prośby, zanoszone przez biédną Antoninę do ołtarzyka przybranego w muszliny, paciorki i pawie pióra. Miała już ona teraz chatynkę własną. Była-to chatynka po starym stryju, sknerze wielkim otrzymana, więc zniszczona, waląca się, pusta prawie; ale przylegał do niéj spory kawał pola dobrego, z odpowiednią ilością łąki i ładnym brzozowym gaikiem. Dziedzictwo to, jakkolwiek skromne, stało się dla biednéj dziewczyny, podstarzałéj w sieroctwie i upokorzeniach, szczęściem wielkiém, niespodzianém. Nazajutrz zaraz po otrzymaniu wieści o niém odjęła od twarzy ochrończą przybrudną zawsze chusteczkę, i włożyła najlepszą swą czarną sukienkę, dar imieninowy pani Adeli. W stroju tym cera jéj wydała się mniéj żółtą, a figurka szczupłą i wcale zgrabną. Pani Eustachia, która od chwili dowiedzenia się o szczęściu nienawistnéj współtowarzyszki schudła znacznie i zapomniała o cérowaniu jedwabnych swych sukien, wyrzekła z przekąsem, iż patrzyć tylko jak panna Antonina posażna i odmłodzona, znajdzie sobie dozgonnego towarzysza. Proroctwo to spełniło się niebawem. Paweł Szyłło, którego i dawniéj już ogólnie w Łozowéj posądzano o pewną sympatyą dla młodszéj z rezydentek, wciąż teraz przysiadywał się do niéj; zakładając za uszy olbrzymie swe wąsy, trzymał przed nią moteczki nici i kłębuszki opu-