Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom II.pdf/113

Ta strona została uwierzytelniona.

Porycki zdawał się namyślać przez chwilę i czoło dłonią potarł.
— Bardzo, bardzo mię to boli, że żądanéj przysługi oddać panu nie mogę... Interesami trudnię się w istocie, ale innéj wcale natury... W stronach tych obcy jestem i kredytu miéć nie mogę... Zdaje mi się... zdaje mi się jednak, że pan nazbyt sobie do serca bierzesz kłopoty chwilowe, przemijające... Nie może być, aby tak piękne dziedzictwo środków jakich nie dostarczyło...
— Jakie tam środki! sarknął Konrad. Wyciśnięte to jak cytryna. Mamie do miasta posyłam a posyłam piéniądze... żona téż potrzebuje na ubranie i wyjazdy z domu...
— O ile wiem, pani posag znaczny miała... poufnym tonem w trącił gość.
Konrad ręką machnął.
— Na papiérze. Kapitału ani tknąłem jeszcze, brat procenta tylko płaci...
— A więc, coraz poufalszy ton mowy przybierając, zauważył gość, możnaby braciszka poprosić aby oddał...
— A kiedy on sam nie ma. Tylko co z długów wylazł....
— Egzekwować sądownie! ciszéj lecz z przyciskiem doradził Porycki.
Konrad spojrzał nań wielkiemi oczami.
— Jak to egzekwować?
— Ot tak: majątek na sprzedaż wystawić, albo... albo przynajmniéj zagrozić egzekucyą, to sam z wolnéj ręki sprzeda i posag siostry odda.
Konrad patrzył na mówiącego, jakby słowa słyszane długo w umyśle swym ważyć musiał, zanim myśl ich dobrze wyrozumiéć zdołał.