Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom II.pdf/124

Ta strona została uwierzytelniona.

tam nawet dość staro i mizernie wyglądający fortepianik, pod drugą zaś znajdowała się żelazna ogniotrwała kasa. Od lat trzech nikt w powiecie całym, a nawet w dwóch czy trzech pogranicznych powiatach, nie sprzedał i nie nabył własności ziemskiéj, zanim kilku godzin, lub czasem i wieczorów, nie przepędził w téj bawialni Elego. Tu cicho, smutnie, z prośbą na ustach wsuwali się troskami zmęczeni, ciszą wiejską znudzeni, własną lub niewłasną winą zruinowani i nędzy lękający się dziedzice dawni; tu z piéniędzmi lub bez pieniędzy, lecz z głośną zawsze mową i dumnie podniesioną głową, wchodzili kandydaci na dziedziców nowych. Tu, za pośrednictwem Elego, poznawały się strony, dokonywały targi, rozstrzygały losy i zmieniały drogi licznych rodzin, a niekiedy całych grup społecznych.
Eli Makower miejsce to nazywał, uśmiéchając się, stawem swoim, a tych którzy doń przybywali szczupakami. Nazwę ostatnią udzielał bezwzględnie obu stronom, z któremi do czynienia miéwał, obie bowiem płaciły mu procenta znaczne, niekiedy ogromne, od sprzedanych lub nabytych wartości, procenta których drobna zaledwie część przypadała Domowi pośrednictwa, a całość napełniała coraz obficiéj stojącą u ściany żelazną szafę.
Wieczoru tego, w którym Eli spotkał się z Poryckim u hotelowych schodów, Chaja, z którą mąż zamienił wchodząc słów kilka, mniéj jakoś uprzejmie niż zazwyczaj przyjmowała przychodzących do handlu jéj gości, a lubo z poważnym pośpiechem przysługiwała się wszystkim wódką, piwem i przekąskami, to jednak gawędą i zaprosinami nie starała się na dłużéj zatrzymywać nikogo i nawet kilku gościom z uboléwaniem oświadczyła, że bilard zepsuł się i że nikt dzisiaj na nim grać nie może.