Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom II.pdf/156

Ta strona została uwierzytelniona.

sała się znowu powolnym, miarowym ruchem, a wargi poruszyły się i wydawać poczęły ciche, żałosne wykrzyki:
— On wyśmiéwa się z Żydów.... on nikogo nie lubi, ani ojca rodzonego, ani matki co jego wynosiła i wykarmiła.... u niego edukacya wielka i ubranie pańskie, a twarz u niego jak lustro gładka, ale on nietaki jak ty Eli, on nie taki jak trzeba!... Och! och! On tobie kiedyś wielkiego nieszczęścia narobi, on tobie oczy łzami wygryzie i na twoję głowę wielką plamę położy!
Eli drżeć zaczął.
— Tate! tate! krzyknął, nie mów ty do mnie tak! nie przepowiadaj takich strasznych rzeczy o moim Abramku! Ja jego kocham! och, jak ja jego kocham! Ja wszystkie sześcioro dzieci moje kocham, ale jego najwięcéj ze wszystkich! Jak on bywało przyjedzie do nas na wakacye w swoim szkolnym mundurku, a zacznie różne słowa po francuzku gadać, to ja na niego patrzę jak na brylant, jak na koronę, jak na obraz! Dlaczego on taki zrobił się? Albo ja jemu w czém przewinił? albo ja dla niego nie starał się zebrać wszystkich honorów, jakie tylko są na świecie? Dlaczego mi Pan Bóg w czém inném dopomagał, a w tém nie dopomógł, żeby mój Abramek był i edukowany puryc i dobry Żyd, i wielki urzędnik?
Umilkł zziajany, drżący cały i wydobywszy z kieszeni chustkę, otarł nią sobie czoło spocone.
Stary Judel nie z przymkniętemi już siedział powiekami, lecz owszem oczy jego széroko rozwarte, z zamyśleniem, zdradzającém wytężenie umysłu wielkie, tkwiły w przeciwległéj ścianie.
— Dlaczego on taki? zaczął po chwili zcicha przeciągle. Albo ty co przeciw niemu przewinił? Eli! Eli! ja nie