Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom II.pdf/168

Ta strona została uwierzytelniona.

wspomniałby mi o tém cóśkolwiek. Skoro zaś nic mi o tém nie mówił i, jak pan sam powiadasz, umieścił pana w biurze telegraficzném, to ja wbrew życzeniom jego postępować nie mogę.
— Przepraszam pana, przerwał Abramek, rozrumieniony cały i z błyszczącemi oczami, mnie to bardzo dziwi że pan tak mówi. Pan jesteś człowiekiem, rozumnym. Nie może być żeby pan wierzył w to, co starzy ludzie gadają. My dobrze wiemy, że dla młodzieńca dorosłego i edukowanego ojciec jest takim samym człowiekiem, jak każdy inny człowiek. Na co ja koniecznie mam słuchać tego, co mnie jakiś tam człowiek mówi.
W głębi duszy Porycki był takiego samego jak Abramek o stosunkach rodzinnych przekonania, ale z jednéj strony nie obiecywał on sobie ważnych pożytków z usługi i zdolności Abramka, z innéj zaś za nic w świecie nie chciał poróżnić się z Elim, wielce mu pomocnym i bardzo, w pewnych względach, groźnym: to téż bez namysłu najlżejszego odrzekł:
— Pozwól pan, abym nie wypowiadał mu przekonań swoich. Jeżeli ojciec pana objawi mi życzenia zgodne z pańskiemi, gotów jestem uczynić co tylko będzie w mojéj możności; w przeciwnym jednak razie nie mogę służyć panu w niczém.
— Czy to ostatnie pańskie słowo? zapytał izraelski młodzieniec, drżący z upokorzenia i tłumionego gniewu.
— Ostatnie, kłaniając się lekko i tonem bardzo stanowczym wyrzekł agent główny.
Syn Elego oddał mu szybki ukłon i wyszedł. Z gorącemi rumieńcami na policzkach, z oczami żarzącemi się