Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom II.pdf/172

Ta strona została uwierzytelniona.

We dworze było miejsce jedno, z którego można było okiem ogarnąć cały ten krajobraz. Znajdowało się ono tuż za pałacem, u skraju wzgórza, po stokach którego zbiegały szérokie i długie perspektywy ogrodowych alei, u stóp którego rozwiérały się ściany skaliste, lub dzikiemi krzewami obrosłe, graniczącego z Niemnem wąwozu.. W miejscu tém było leciuchne drewniane ogrodzenie, strzegące kroków ludzkich od poślizgnięcia się po stroméj spadzistości.
Teraz, o ogrodzenie to wsparty, otulony przed zimnem futrzanym paltotem, stał Konrad Ręczyc. Była-to ostatnia noc, którą syn pani Malwiny przepędzał w rodzinném swém miejscu. Ręczyn przed parą tygodniami sprzedanym został grafowi K...., a nazajutrz przybyć tu miał któś ze stron dalekich i w imieniu nowego dziedzica majątek ten w posiadanie objąć. Przez czas ubiegły Konrad był bardzo spokojnym i zadowolonym. Zdawało mu się, że raz na zawsze pozbył się już trosk i przykrości, które w ostatnich szczególniéj czasach ze wszech stron go oblegały. W kieszeni téż posiadał dość znaczną summę piéniędzy, na drugą zaś, znaczniejszą jeszcze, wydano mu w obecności pełnomocnika jego, Augustyna Szyłły, urzędowy dokument. Zresztą przyrzekano mu, że wkrótce stanie się on dziedzicem innego majątku, w sąsiedniej prowincyi położonego, pięknego, bez długów, z mnóstwem łąk, na których wypasać się mogła liczna stadnina koni. Zastanowienie się i obrachowywanie szans przyszłości nie leżało ani w umyśle, ani w charakterze syna pani Malwiny. Porycki, Eli, i Efroim dowodzili mu że sprzedaż Ręczyna była interesem świetnym — pełnomocnik jego nie zaprzeczał temu, — Konrad więc wierzył, cieszył się i pełném nadziei okiem w przyszłość swą spoglądał.