Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom II.pdf/207

Ta strona została uwierzytelniona.

Po chwili stara niewiasta krzątała się w drugim końcu pokoju około przyrządzania herbaty; dzieci pobiegły w głąb domu, aby przyprowadzić do ojca śpiącą dotąd, najmłodszą dwuletnią siostrzyczkę; małżonkowie zaś usiedli obok siebie, w pobliżu ciepłego kominka. Chwilowe ich milczenie kobiéta piérwsza przerwała.
— Cóż, najdroższy mój, szepnęła, czy widziałeś ?
Dłoń Mieczysława objęła rękę jéj drżącym od wewnętrznego wzburzenia uściskiem.
— Nie, odparł krótko, jak człowiek który z całéj siły powstrzymywać usiłuje wybuch głosu i uczuć; nie widziałem téj...
Tu wymówić miał wyraz jakiś straszny, piorunujący; ale powstrzymał mu go na ustach błagalny, o litość i przebaczenie wołający wzrok Michaliny.
— Téj... nieszczęśliwéj! dokończył Mieczysław, a z całéj siły panując nad uczuciami i słowami swemi, mówił daléj. Drzwi jéj mieszkania zamknięte są szczelnie przed wszystkimi, a najbardziéj przedemną.... Zdobyćbym je musiał chyba przemocą, co byłoby szaleństwem i nie doprowadziłoby zresztą do niczego... Człowiek ten trzyma ją w żelaznych szponach, strzeże jak niewolnicy, znanemi sobie sposobami rozdziela ją od ludzi, od téj małéj zresztą liczby osób, któreby teraz chciały jeszcze wejść z nią w jakąkolwiek styczność...
— A jego widziałeś? z uczuciem odrazy i obawy zapytała Michalina.
— I on także krył się przedemną. Przez dni kilka nadaremnie szukałem widzenia się z nim i rozmowy. Gdy doścignąłem go nakoniec, gdym miał go już przed sobą ogarnął mię szał gniewu i bólu... W żywe oczy rzuciłem