Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom II.pdf/21

Ta strona została uwierzytelniona.

moje bracia, i szwagry, i krewni.... Ja miałbym ich nie znać? Ot, niech pan słucha!
Porycki obu łokciami oparł się o stół, twarz na dłoni złożoną przybliżył do twarzy Żyda i patrząc na niego z wytężoną uwagą, rzekł:
— Słucham! Zaczynaj pan od początku.
Eli siedział na krześle wyprostowany, z dłońmi złożonemi na kolanach, ze schyloną nieco w zamyśleniu głową. Przez chwilę milczał, a potém powoli i z namysłem mówić zaczął:
— Z przeproszeniem pańskiém, ja zacznę od końca.
— Więc od numeru 5-go?
— Od numeru 5-go?. A jakie tam nazwisko stoi przy tym numerze? Białowola, własność pani Orchowskiéj wdowy. Nu, ta pani Orchowska, to była kiedyś kobiéta bardzo wesoła, ale potém zrobiła się bardzo smutna. Ten smutek przyszedł na nią od tego, że już między ludźmi nie tak dobrze szło jak dawniéj, na balach nikt na nią patrzyć nie chciał, tylko wszyscy patrzyli na młodsze i piękniéjsze od niéj. Ona miała męża i dwóch synów, i jednę córkę, śliczną córkę! i wielki majątek i duże ludzi we dworze; ale to jéj nic nie pomagało. W czarnéj sukni chodziła i mówiła, że ona nikomu niepotrzebna i nic do robienia na świecie nie ma. A jak na nią taki wielki smutek przyszedł, to ona zrobiła się bardzo nabożna. Kiedy stary pan Orchowski umarł, synowie.... to jest jeden syn.... dał jéj Białowolę, jabłuszko małe, ale złote. Nu, ona i tam nie miała co robić i była bardzo smutna, a żeby ludzie wiedzieli o jéj wielkim smutku, ona w całym swoim białowolskim dworze zrobiła wszystko czarne. Firanki u niéj przy oknach czarne, i pokrycie na meblach czarne, i służba