Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom II.pdf/225

Ta strona została uwierzytelniona.

Na twarzy jego była prośba serdeczna, w postawie powaga męzkiego, głębokiego smutku.
Przerwał mu mowę gest pani Leontyny, żywszy, ostrzejszy niż wszystkie poprzednie. Podniosła rękę, jakby poruszeniem tém nakazać chciała synowi milczenie, a wzrokiem błądząc znowu po wysokościach, mówić zaczęła:
— Wiem! o, wiem jak łatwem jest dla was przebaczenie, dla was zepsutych dzieci świata i próżności jego! Przebaczacie wszystko, bo własne serca wasze tajemny zawarły sojusz z duchem zła i ciemności, bo zniknęła w was święta bojaźń Boża, bo sprzeciwianie się rozkazom Pana nic już dla was nie znaczy. Przebaczajcie! przebaczajcie bluźniercom, niedowiarkom, jawnogrzésznikom! nurzajcie się wraz z nimi w otchłani złości i nieprawości, aż można prawica Pana zeszle na was Swoje gromy, aż pod siarczystym deszczem Jéj pomsty spłonie i spopieleje obrzydły świat wasz, jak spłonęły niegdyś Sodoma i Gomora.
Słowa te wymówiła zrazu głosem cichym i słabym, który jednak wzmagał się coraz więcéj, rósł w siłę i nabrał dźwięków ostrych, syczących. Zarazem obie ręce jéj podnosiły się w górę gestem groźby i złorzeczenia, oczy ciskały błyskawice, a cała postać i twarz jéj przyoblekła się ponurym zapałem fanatyzmu.
Mieczysław stał nieruchomy, jakby skamieniały od bólu i zdumienia. Po chwili dopiéro, nie patrząc na matkę, wymówił zcicha:
— Matko moja! pobożne uczucia twe szanowałem zawsze i nie sprzeciwiałem się im nigdy żadném słowem ni postępkiem. Ale racz sobie przypomniéć teraz, gdy idzie o uratowanie dziecięcia twego, słowa Chrystusa, który na