Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom II.pdf/24

Ta strona została uwierzytelniona.

— Zajmująca istota! półgłosem rzekł do siebie Porycki i dodał głośniéj: wszak to być musi siostra panów Kamila i Mieczysława Orchowskich? Jakiż to człowiek ten pan Kamil z Rydlówki?
— Ten pan Kamil to bardzo pyszny i bardzo uczony pan. On taki pyszny, że kiedy stąpa po kamieniach, to jemu zdaje się, że on tym kamieniom wielki honor robi, a taki uczony, że jak kto jego poprosi o kawałek chleba, to on, zamiast dać, zaraz opowie zkąd wzięło się to żyto, z którego chléb zrobiony, i z czego ono składa się, i kto je piérwszy na świecie posiał. On jednę tylko osobę bardzo kocha, a ta osoba to on sam, i o jednę rzecz bardzo dba, a ta rzecz to jego własna wygoda.
— Rozumiem, rzekł Porycki; epikurejczyk, kosmopolita, niewdający się w żadne sentymentalizmy i ideały... Mądry jakiś człowiek, lubię go już, nie znając. Czy brat jego Mieczysław podobny do niego?
Na pytanie to Eli Makower długo nie odpowiadał, brwi jego zsunęły się z wyrazem głębokiego zamyślenia, oczy nieruchomie utkwiły w ziemi. Szyderski i przenikliwy umysł ten, który bez najlżejszego wachania się z tłoczącą wzgardą i niemiłosierną obojętnością rysował przed badawczym wzrokiem głównego agenta moralne wizerunki osób innych, tym razem znaleść się musiał wobec zagadki nierozstrzygniętéj jeszcze i własną jego ciekawość budzącéj. Milczał długo i myślał, a potem, nie podnosząc oczu i nie rozchmurzając czoła, powolniéj niż dotąd i z większym namysłem mówić zaczął:
— O tym panu Mieczysławie najdłuższe teraz będzie między nami gadanie, a kiedy już przystąpim do naszego interesu, to z nim najtrudniejsza będzie robota. Jest-to