Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom II.pdf/249

Ta strona została uwierzytelniona.

to bólem i rozżaleniem gorzkiém. Skończył czytać i niosąc dłoń do czoła, wymówił cichym, lecz przenikającym szeptém:
— Siostra to więc moja.... siostra!....
W wielkiém wzruszeniu swém nic więcéj powiedziéć, nie mógł i twarz ukrywszy w dłoniach, pozostał nieruchomym. Ale Michalina pochylała wciąż głowę swą nad jego głową.
— Spójrz na mnie, najdroższy mój! szeptała z prośbą, z naleganiem, spójrz na mnie!
Podniósł głowę i wzrokiem spotkał się z jéj oczami, i widział jak zachodziły one zwolna łzą, nadaremnie wstrzymywaną, podczas gdy po ustach jéj drgających od tłumionego płaczu przewijał się uśmiech bezgranicznéj miłości, uśmiéch, który wśród boleści, i trwogi téj chwili błyszczał pociechą i nadzieją, jak kwiat wyrastający wśród wichrów i słot.
Patrzyli na siebie długo, milcząc, aż zwolna, zwolna z uśmiéchu jéj, z uścisku jéj ciepłych, miękkich dłoni, z jéj łzy nawet spłynęły w pierś jego wzburzoną pociecha i nadzieja. Powstał i kładąc dłoń na złowrogim papiérze rzekł z mocą:
— Nie, nie ustąpię i teraz jeszcze. Pojadę wszędzie, zawołam do wszystkich, użyję całych sił swych, aby cios ten ostatni i stanowczy już, odeprzéć. Wszak formalności prawne zająć im będą musiały dwa lub trzy miesiące. Przez czas ten znajdę może gdziekolwiek kredyt, pożyczkę, ustąpią mi może z drogi intrygi i podstępy człowieka tego, w którym zdaje mi się że ujrzałem dziś uczucia jakieś ludzkie i dobre.... Kto wie?..