Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom II.pdf/270

Ta strona została uwierzytelniona.

W łozowskim domu panowały od wczesnego poranku ruch, gwar i krzętaniny wielkie. Pani Adela, w podróżnym tołubku, przepasanym skórzanym paskiem, chodziła po domu i dworze całym, z pokoju do pokoju, od budynku jednego do innego przechodząc, niby układając cóś do drogi, przyrządzając, porządkując, w gruncie jednak nic a nic nie czyniąc. Rysy twarzy jéj zwiędłe i przez ostatnie szczególniéj lata nad wiek zestarzałe, sztywne były i cerą żółtawéj bladości pokryte; wązkie usta zaciśnięte, oczy suche, z nieruchomą źrenicą. Z pozostałych we dworze rezydentów dwaj ślad w ślad za dawną panią dworu tego chodzili, usiłując rozpoczynać z nią rozmowy różne, ale słowa wyrwać nie mogąc z ust jej zaciśniętych. Pani Eustachia w opustoszałym salonie ciche wyrzekania na pozbawiające ją chleba i dachu marnotrawstwo i niedołęztwo Łozowiczów szeptała do ucha Wiktoryna Szczepalskiego, który z pudełkiem flet zawiérającem w objęciu, tulił się do kąta, wzdychając i drzémiąc z kolei. Dzieci młodsze, mało albo nic wcale nie rozumiejąc katastrofy, która rodzinny dom ich dotknęła, bawiły się wesoło, perspektywą blizkiéj podróży i zmiany miejsca ucieszone. Najstarszy syn państwa Fabianostwa, Apolek, ów w dzieciństwie mianowany następcą Paganiniego, a od lat już kilku ciągły kandydat do wyższéj szkoły muzycznéj, przechadzał się po ogrodzie, z miną zadowoloną pogwizdywał i zapuszczał wzrok w przestrzeń, jakby pragnął coprędzéj ujrzeć przed sobą miasto, tłumy i przyszłe swe śród nich powodzenia. Ludka, która urosła na piękną wysoką pannę, sama jedna z pośród rodzeństwa oczy miała zapłakane i pilnie, wraz z niegdyś Łojwiczówną, a teraz już Szyłłową, krzątała się około układania i pakowania licznych, olbrzymich tłómoków.