Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom II.pdf/271

Ta strona została uwierzytelniona.

Pana Fabiana nikt poranku tego w domu nie widział. Przez całą noc układał on ze starannością wielką i bardzo powoli instrumenta swe muzyczne, rękopisy i przyrządy do malowania; o świcie zaś nieledwie dwór opuścił, a wrócił, gdy było już dobrze po południu. Wrócił... zmieniony do niepoznania prawie. Zwykła czerstwa rumianość twarzy jego zmieniła się w siność, dobroduszne i marzące oczy podkrążone były ciemnemi kołami, a powieki nabrzękłe i wciąż mrugające, jak bywa zwykle po wielkiem zmordowaniu wzroku długiém wpatrywaniem się w przedmioty jakie... przez łzy. Ręce jego widocznie drżały, gdy usiadł w pustym zupełnie gabinecie swoim, na jedynym stołku, jaki tam jeszcze pozostał, i powolném spojrzeniem wodził po ścianach, na których wisiały niegdyś ulubione jego malowidła, i po wężykowatéj ścieżce, która żwirem usypana, wiła się od oszklonych, w téj chwili otwartych drzwi gabinetu w głębie ogrodu. Na ścianach, po zdjętych obrazach, stérczały wielkie czarne gwoździe; po obu stronach ścieżki pochylały się ręką pana Fabiana zasiane niegdyś lub zasadzone, a teraz chłodem zwarzone łodygi zwiędłych georginij i astrów. Pan Fabian patrzył na gwoździe w ścianach i na łodygi nad krętą ścieżką, po któréj tyle razy, przez tyle lat kroczyły stopy jego, i zdawał się zapominać o całym świecie.
Ale wkrótce otworzyły się zcicha i ostrożnie drzwi gabinetu, a przez nie weszli: Józef Solski, były sztukmistrz nadworny pana Fabiana, i Hryhory Oroszczenko, były nadworny teorbanista. Z naładowanych kieszeni piérwszego wyglądały misterne jakieś, tajemniczego znaczenia narzędzia i talia kart; drugi postawił przy progu pudło, mające kształt wielkiego futerału, a cenny teorban w sobie zawie-