Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom II.pdf/273

Ta strona została uwierzytelniona.

pomiędzy pudełko z fletem a trzymającą je dłoń storublową asygnatę. Za całą odpowiedź Wiktoryn zaszlochał, rękę pana Fabiana pochwycił i niezważając na to, że darowana mu asygnata na ziemię upadła, z płaczem do ust tę rękę przycisnął.
Jednocześnie prawie ukazała się na progu gabinetu pani Eustachia Kunasewiczowa. Przymrużając oczy i poprawiając fałdy jedwabnéj, gęsto pocérowanéj sukni, eks-rezydentka zwolna i majestatycznie sunęła ku panu Fabianowi.
— Panie dobrodzieju! zaczęła, jestem kuzyną pana, byłam niegdyś kobiétą dostatnią. Czyż na starość przyjdzie mi zostać żebraczką? Spodziewam się, że pan dobrodziéj, dla własnego honoru swego, nie zechcesz dopuścić, aby kuzyna jego do ludzi o jałmużnę rękę wyciągała...
Pan Fabian sięgnął znowu do kieszeni pugilaresu.
Od kilku już minut, w pokoju sąsiednim, krzątała się około zdejmowania i układania firanek żwawa i czynna Antonina Szyłłowa i sceny w gabinecie zaszłe przez otwarte drzwi widziała. Znać było że niecierpliwiły ją one i gniewały niepospolicie; gdy jednak ujrzała wchodzącą tam panią Eustachią, dawną swą antagonistkę, i przemówienie jéj do pana Fabiana usłyszała, rzuciła firanki i pędem strzały pobiegła na odszukanie pani Adeli.
— Święty Boże! święty, mocny! wołała ze zwykłym swym pośpiechem. Pani nic nie wiesz, co się tam w gabinecie pana Fabiana dzieje! Obdzierają go jak sami chcą, a on poczciwota wzdycha tylko i wszystkim piéniądze rozdaje, jakby to, Boże odpuść, plewa jaka była! Niech pani tam prędko idzie i od męża piéniądze odbierze, bo jak Bo-