Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom II.pdf/275

Ta strona została uwierzytelniona.

bryka, ze skórzaną budą, cztérma włościańskiemi końmi zaprzężona. Za bryką stał jeszcze parokonny, wielki wóz drabiasty, piętrzący się tłumokami i skrzyniami. Zjawienie się pod ścianą domu bryki i woza było hasłem do wyjazdu.
W jednym z bawialnych pokoi Antonina Szyłłowa, płacząc szczérze i rzewnie, ubiérała młodsze dzieci w kapturki i ciepłe okrycia; na ganku Ludka, co moment oczy z łez ociérając, wkładała do bryki, z pomocą szesnastoletniego brata swego Józia, różne pudełka i zawiniątka; oboje zaś państwo Fabianostwo, zupełnie już do drogi przyodziani, zeszli się u drzwi jadalnéj sali, do sieni wiodących.
Przez kilka dni poprzednich małżonkowie nie wyrzekli do siebie ani słowa i jakby za wspólną tajemną umową unikali się wzajem starannie. Dnia tego nie widzieli się nawet wcale. Teraz oboje, jedném zda się drgnieniem myśli i uczuć wiedzeni, stanęli u progu i wzrok zapuścili w głąb domu. Źrenice pana Fabiana miały w téj chwili osobliwszy wyraz osłupienia; w suchych oczach pani Adeli palił się ogień posępny, rozpaczny niemal. Nagle zwróciła się ku mężowi twarzą w twarz i zawołała:
— Patrz! patrz! i dziw się jaki koniec tych twoich sztuk pięknych, twojéj poezyi, twego niedbania o nic, twoich...
Zdawało się że grad wyrzutów posypie się z ust jéj, które oddawna zaciśnięte, trzęsły się teraz jak w febrze. Pan Fabian pochylił już nawet głowę przed gromami temi z milczącą rezygnacyą i dłoń drżącą trochę niósł ku łysinie. Lecz nagle, najniespodzianiéj w świecie, pani Adela mówić przestała. Głos jéj urwał się i umilkł wtedy władnie, gdy dźwięki jego coraz ostrzejszemi stawać się zaczy-