Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom II.pdf/278

Ta strona została uwierzytelniona.

ści sług miejskich, o niepewnym losie swych dzieci. Do gawęd zaś podobnych niewyczerpaną nigdy sposobność znajdowała w towarzystwie żony Augustyna Szyłły i kilku innych kobiét, z któremi zaznajomiła się także.
Szyłłom wiodło się teraz gorzéj, niż kiedykolwiek.
Był dzień, w którym ojciec rodziny téj przyniósł do domu znaczną summę piéniędzy, przedstawiającą dług Ręczyca, a z rąk Poryckiego, w zamian za uczestniczenie w niegodnéj szacherce otrzymaną. Rozdał pieniądze te żonie na opłacenie dłużków drobnych ale licznych, córkom na nowe suknie i buciki, synom na różne ich potrzeby — i późnym wieczorem, gdy pani Augustynowa już spała, on siedział jeszcze z czołem na dłoni wspartém i patrzył z kolei to na młode dziéwczęta, które w przyległym pokoju, przy małéj lampce szepcząc i chichocąc zcicha, strojne sobie szyły sukienki, to na syna młodszego, Ignasia, który zgięty nad stołem, z chudą, suchotniczą niemal twarzą przepisywał urzędowe papiéry.
Nazajutrz po dniu tym, wracając z miasta około południa, Augustyn Szyłło przedstawił się oczom rodziny swéj w usposobieniu szczególniej wesołém i mówném. Ucieszyło to zrazu żonę jego i córki; po godzinie jednak tuliły się one po kątach, szepcząc tajemniczo i popłakując, przekonały się bowiem że mąż ich i ojciec dobrze był podpiły, a gdy go już wpływ trunku całkiem opanował, wymawiał słowa jakieś urywane, dziwnego lecz strasznego znaczenia, słowa o krzywdach doznanych, przeszłości swéj uczciwéj i sumieniu — sprzedaném.
Odtąd wypadki podobne powtarzały się często, coraz częściéj. Rodzina, któréj ojciec zarabiać przestał prawie, żyła w biédzie i ciągłéj trwodze. Trzy panny dorosłe,