Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom II.pdf/285

Ta strona została uwierzytelniona.

wszyscy tam na mnie patrzyć będą z niechęcią i z pogardą... Och! a ja pogardy ludzkiéj znieść nie mogę!.. nie mogę!...
Przysłoniła oczy dłonią i milczała chwilę. Nagle jednak podniosła głowę i zawołała z wybuchem:
— Któżby się tego mógł spodziewać? Któżby się mógł spodziéwać, że kiedyś będzie ze mną tak, jak jest teraz? Gdy byłam dorastającą dziewczynką, myślałam... marzyłam, iż cały świat na kolana przedemną upadnie i hołdy mi złoży — a teraz cały świat mną gardzi!
Uśmiéchnęła się gorzko i dodała:
— Dziwne pan miałeś przeczucie, panie Fabianie, gdy dawniéj, dawniéj jeszcze... nazywałeś mię czarną lilią.
Łozowicz zmieszany był temi zwierzeniami młodéj kobiéty, a bardziéj jeszcze wzruszony.
— Mój Boże! szepnął, niech pani tak nie rozpacza!..
Lila wyprostowała się.
— Ja rozpaczam? zawołała z gniewem prawie. Zkąd panu wyrażenie takie do myśli przyjść mogło? Ja jestem szczęśliwą, najszczęśliwszą w świecie kobiétą, tylko czasem zanadto jeszcze słabą, lękliwą i trochę... przesądną... Nie dorosłam do wysokości prawdziwego odważnego człowieka, a Ildefons mówi, że to jest skutek przyzwyczajenia... Wiem jednak że wszystko będzie dobrze... Gdy tylko sprawa moja rozwodowa zostanie ukończoną, pobierzemy się z Ildefonsem, według przesądnych wymagań świata... Wtedy wejdę znowu pomiędzy ludzi i śmiać się będę z ich niedorzecznych, przestarzałych przesądów... Pojadę wtedy zaraz do Mieczysia, Konradka wezmę do siebie i będę go ślicznie ubiérała. Ildefons nie lubi życia na wsi i ja go nie lubię. Zamieszkamy więc w stolicy, ale na zabawach bardzo rzadko bywać bę-