Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom II.pdf/290

Ta strona została uwierzytelniona.

nikt nie ma prawa zabiérać jéj sobie na wyłączną własność.. Ale ja, drogi mój, nie dorosłam jeszcze do wysokości téj, na któréj ty sam stoisz... nie mogę żadnym sposobem przypuścić, aby to, com ja ukochała, należéć mogło nie do mnie jednéj, ale jeszcze i do kogoś innego.... Wszak upewniałeś mię nieraz, że nigdy żadnéj w świecie kobiéty nie kochałeś, tak jak mnie kochasz.
— Nigdy, potwierdził mężczyzna, a z wyrazu oczu jego, które zwolna i z rozkoszą przesuwały się po ożywionych w téj chwili, cudnie pięknych rysach kobiéty, poznać można było że mówił prawdę.
— I nikogo nigdy kochać nie będziesz prócz mnie? pytała daléj.
— Nikogo! potwierdził mężczyzna.
— O, jak to dobrze! dobrze! mówiła dałéj Lila, białe, delikatne dłonie swe silniéj zaciskając na jego ramieniu; bo i cóżby się ze mną stało, gdybyś ty mnie opuścił, gdybym wierzyć przestała w uczucie twe dla mnie, w przyszłość naszę wspólną, nierozdzielną, wierzyć bez granic we wszystkie słowa twoje? Gdybym utraciła ciebie, wszystkobym utraciła! bo i cóżby mi na ziemi zostało? Wyrzekłam się wszystkiego.... wzgardziłam wszystkiém: opinią świata, rodziną moją, dzieckiem. Ale nie żałuję tego, nie, nie żałuję, gdy jestem przy tobie, gdy na ciebie patrzę, gdy wiem że tak ze sobą, kochający się, szczęśliwi, pozostaniemy już nazawsze!
Uśmiéch nieopisany przesuwał się po blado-różowych jéj ustach i zarazem łza srébrzyła czarne jéj źrenice, gdy szepcąc wyrazy bezgranicznéj wistocie tkliwości i ufności, pochyliła nieco głowę i czoło swe na rękach splecionych złożyła. On palącym się wzrokiem ogarniał przez chwilę głowę tę