Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom II.pdf/300

Ta strona została uwierzytelniona.

I nic więcéj wymówić nie mogła; tylko z dłonią jakby ku odepchnięciu wyciągniętą naprzód, cofała się wciąż, oddalając się od niego.
On gniéwnie zwrócił się ku Julii.
— Idź ztąd, wymówił przez zaciśnięte zęby, ręką na drzwi wskazując, idź tam na górę... zostaw mnie z nią!
— Nie! wykrzyknęła Lila przeszywającym teraz głosem, nie! nie!
Porwała szal zawieszony na poręczy krzesła i zarzuciwszy go na głowę i ramiona, wybiegła. Za nią wybiegł i Porycki. Po kilku minutach wrócił do saloniku, rzucił szybkie wejrzenie na to miejsce pokoju, w którém siadywał z nią najczęściéj i obiema dłońmi ścisnął sobie głowę.
— Przekleństwo! zawołał sam do siebie. Nie chciała za nic wrócić... pobiegła... nie wiem dokąd... Zdaje mi się że utraciła zmysły... Kocham ją jak szaleniec!.. A sprawa z jéj bratem!... Co teraz uczynię?...
Julia powoli zwróciła twarz swą ku niemu.
— Co uczynisz? rzekła szydersko. To coś czynił przez całe życie. Jutro, pojutrze wyjedziesz w strony gdzie cię jeszcze nie znają, przemienisz teraźniejszą skórę swą na inną, będziesz znowu dobijał się fortuny, uwodził kobiéty i okłamywał wszystkich.




Fabian Łozowicz wracał z lekcyi muzyki i otulając się przed chłodem w swój wynoszony płaszcz z peleryną, szedł chodnikiem, — gdy na przeciwnéj stronie ulicy spostrzegł śród gęstego mroku, tu i owdzie zaledwo rozpraszanego chwiejném światłem latarni, szybko mknącą postać kobiécą. Wzrostem i kształtami kibici postać ta przy-