Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom II.pdf/302

Ta strona została uwierzytelniona.

Położył rękę jéj na swém ramieniu i chwiejącą się prowadził chodnikiem ulicy: milczała... Spoglądał na nią niekiedy: patrzyła w ziemię.




W dwóch pokoikach, oknami na wązką uliczkę wychodzących, pełno było osób i gwaru. W malutkiéj bawialni, dokoła palącéj się na stole lampy, siedziało kilka kobiét podżyłych, lub całkiem starych, pomiędzy któremi wyróżniała się wysoka chuda postać pani Adeli, trzymającéj się prosto i bardzo szybko a pilnie robiącéj pończochę. Obok niéj blada, szczupła, przygarbiona nieco, siedziała żona Augustyna Szyłły, z wiekuistą swą koronką w ręku. Daléj széroko rozkładała fałdy swéj staréj jak świat jedwabnéj sukni pani Eustachia, wiążąca bawełnianą siatkę. Daléj jeszcze znajdowały się tam trzy czy cztery kobiéty inne, obracające również szydełkiem lub iglicą. Wszystkie osoby te zajmowały miejsca na kanapie i fotelach, które niegdyś w ładnym łozowickim salonie figurowały, a teraz pokrowcami z białego płótna starannie owinięte szczególną sprzeczność ze szczupłością izdebki, z jéj przybrudnym sufitem i ogólném ubóstwem przedstawiały. Kobiéty gawędziły. W głębi bawialni, w półcieniu, na nizkich stołkach, lub na grubych, chropawych deskach podłogi, siedziało czworo młodszych dzieci Łozowiczów, wraz z dwojgiem innych, które w odwiedziny ze sobą przywiodła jedna z goszczących tu kobiét. Dzieci gwarzyły głośno i wesoło.
Ale i w drugim pokoju, jedną świecą oświetlonym, gwarnie téż i wesoło było. Tu dokoła ścian stały łóżka mniejsze i większe, kufry, skrzynie i szafy. Na kufrach i skrzyniach siedziały młode panny; więc trzy córki Szyłłów