Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom II.pdf/305

Ta strona została uwierzytelniona.

niami żony szepnął jéj na ucho prawie nazwisko gościa, który się w sieni znajdował, z ust żeńskiéj gromadki wydarł się jeden krzyk zdumienia, oburzenia i zgrozy. Pani Adela stanęła także jak do miejsca przykuta i piorunujący wzrok utkwiła w twarzy męża.
— Co? zawołała, ty ją tu przyprowadziłeś? ją ją!... I ja przyjmowaćbym miała... tu w domu moim... wobec moich córek tę...
— Adziu! duszko! ona jest tak nieszczęśliwa!
— Nieszczęśliwa! syknęły kobiéty przy stole, a któż nieszczęściu temu winien? Niech sama pije piwo, którego sobie nawarzyła.
— Ale do porządnych domów niech nie przychodzi.
— Bo to zgorszenie! obraza Boska!..
— Magdalena! zawołały chórem.
— Jawnogrzésznica! dokończyły.
Podniecona sykaniami i wykrzykami przyjaciółek, pani Adela rzuciła się ku drzwiom.
— Ja jéj tu zaraz powiem wszystko co myślę o niéj! mówiła z irytacyą wielką; wyprawię twego gościa z pod dachu, pod którym mieszkają moje córki!
Pan Fabian, do najwyższego już stopnia zmieszany i przelękniony, usiłował powstrzymywać żonę, ale nadaremnie. Ze świécą w ręku, wyprostowana, nawpół uroczysta a nawpół gniewna, pani Adela drzwi otworzyła i próg ciasnéj sionki przestąpiła. Jakież jednak było jéj zdumienie, gdy zamiast strojnéj, śmiałéj kobiéty, którą ujrzeć spodziéwała się, zobaczyła postać jakąś siedzącą bez ruchu na jednym stołku, jaki się w sieni znajdował, z plecami i głową opartemi o zimną, wilgotną ścianę, z rękami zwieszonemi bezwładnie i z zamkniętemi oczami.