Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom II.pdf/316

Ta strona została uwierzytelniona.

wziąć mogę? Mój ojciec goły jak święty turecki i wielkie to już szczęście, jeżeli kiedy wycisnąć z niego potrafię kilkanaście rubli na obuwie i odzienie... Ale... Eli Makower! ho! ho! któż nie wie że u niego piéniędzy jak piasku!..
Abramek na uwagę tę nie odpowiedział nic. Jak zwykle przy wspomnieniu o ojcu i jego bogactwie, wyraz głuchéj niechęci twarz mu okrył.
— No, czas mi do miasta, do pryncypała mego, rzekł Klemens, powstając. Dobréj nocy, Gottliebku, i niech ci się śnią: mądry Icek... przepraszam, baron von Lebensdorf i Kalifornia!
Pomimo pożegnalnych słów tych, Abramek szedł obok towarzysza swego, w głębokiém pogrążony zamyśleniu.
— Czy idziesz do biura telegraficznego? zapytał go Klemens.
Abramek splunął z niechęcią i wzgardą.
— Już ja z tém biurem pożegnał się na zawsze, rzekł; prosiłem o dymisyą i wczoraj mi ją dali.
— A! wolny więc Kozak z ciebie?
— Et, co z takiej wolności? Mnie już te Żydy tutéjsze kością w gardle stoją! Patrzą na mnie jak na raroga za to, że ubieram się i żyję inaczéj jak oni. Rabiny przychodzili temi dniami do ojca, pytając się czemu mnie nie żeni, kiedy ja już wąsy mam, a ojciec chce mnie z córką Efroima żenić, z głupią dziéwką, która czytać nawet może nie umié.. Ot, żebym mógł, tobym na koniec świata od tego wszystkiego uciekł.
— To uciekaj. Któż ci broni uciekać?
Szli znowu kilka minut w milczeniu, aż znaleźli się blizko ustronnéj kamieniczki, do któréj w celu widzenia się z pryncypałem swym, dążył Klemens.