Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom II.pdf/328

Ta strona została uwierzytelniona.

— A co ty z drogi przywiózł? zapytała Chaja.
Eli wyjął z kieszeni wielki swój pugilares, którego boki dobrze były wydęte, i uśmiéchając się, pokazał go żonie. Chaja z lubością spoglądała na męża i na pugilares. Usta jéj roztwiérały się błogim uśmiéchem.
— Interes dobrze poszedł? rzekła.
— A czemu miał źle pójść? zwykłą swą na podobne pytania odpowiedź, powtórzył Eli.
Wziął świécę ze stołu i poszedł w głąb domu.
W dwóch izbach, dzielących izdebkę Chai od bawialni, rozlegały się sapania i chrapania. Pod jedną ze ścian stały dwa łóżka, jedno większe, drugie małe, dziecinne. Na większém łóżku, śród wysoko usłanych poduszek, spoczywała śliczna głowa piętnastoletniego mniéj więcéj chłopca ze ściągłą, ładnie wykrojoną twarzą, z gęstemi, kędzierzawemi włosami i długą frendzlą ciemnych rzęs, które od zamkniętych powiek spadały na bladawe, delikatne policzki. Przy łóżku tém, na stołek niedbale rzucony, leżał szkolny mundurek. Uśpiony piętnastoletni chłopak był jednym z młodszych synów Elego. Szkolny mundurek świadczył, że i on także jak niegdyś Abramek, uczęszczał do szkół.
Małe, dziecinne łóżeczko było miejscem spoczynku siedmioletniéj najwyżéj dziewczynki, która teraz z drobnemi rączkami, zarzuconemi na rozczochrane, ognistego koloru włosy, z purpurowemi usteczkami nawpół otwartemi, w grubéj lecz czystéj i pąsową tasiemką związanéj u szyi koszulce, spała głęboko. Siedmioletnia dziewczynka ta była wnuczką Elego, którą on i Chaja po niedawno zaszłéj śmierci jéj matki wzięli na swą wyłączną opiekę, pieścili i kochali nad wyraz.