Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom II.pdf/334

Ta strona została uwierzytelniona.

i ciebie zawołała i powiedziała: popatrz, Eli, jaki on ładny! Niech to wszystko teraz przed twemi oczami stanie, jak przed mojemi stoi. Niech spadnie ze mnie starość moja, jak ta znoszona suknia, i niech ja tobie pokażę się taka młoda i taka piękna, jak ja była wtedy, kiedy ty mnie z domu ojca mego za żonę brał, i wtedy, kiedy ty stał zemną koło kołyski naszego pierworodnego. Zobacz moją głowę, ile ona kłopotów na sobie nosiła, i zobacz moje ręce, ile one pracowały, i zobacz moje piersi, ile one dzieci twoich przytulały do siebie i mlékiem swojém karmiły! Eli! Eli! my z tobą byli zawsze jedno ciało, i jeden duch, i jedno oko, a ty teraz chcesz, żeby my rozdarli się na dwoje i żeby ja płakała na ciebie i przed Panem Bogiem skarżyła się?... Eli!...
Dłużéj mówić nie mogła. Głos jéj ochrypł, ramiona zmęczyły się i bezwładnie ku ziemi zwisnęły. Nie wstawała przecież z ziemi, a łzy jéj wielkie, palące obléwały jak obfita rosa obuwie Elego.
On stał nieruchomy i suchym, posępnym wzrokiem patrzył na nią. Z pomiędzy grubych fałd żółtéj płóciennéj chusty wyglądała ku niemu pomarszczona, bolejąca, strumieniem łez oblana twarz towarzyszki całego niemal życia. I stał się cud, którego pragnęła i wzywała Chaja. Starość opadła z niéj, jak znoszona suknia, i ukazała się ona oczom swego męża taką hożą, ciemnowłosą, żwawą izraelską dziewoją, jaką wziął ją z domu jej ojca. I szybko, niby napowietrzne latające widziadła, przesuwały się przed oczami jego wszystkie chwile przeszłości, które ona teraz na ratunek syna swego wywoływała z grobów zapomnienia. I zobaczył ją wiecznie czynną, pilną i niezmordowaną, jak stawała u domowego ogniska jego i własnemi rekami gotowa-