Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom II.pdf/338

Ta strona została uwierzytelniona.

— Niech wielmożny pan wejdzie, rzekł z uprzejmym uśmiéchem na bladych ustach; pewno interes jaki do syna mego... Jego tu teraz niéma, ale on może nadejść... Niech wielmożny pan będzie łaskaw wejść i powiedzieć mi jaki to interes... może ja o nim co wiem...
Mężczyzna próg przestąpił i zbliżył się ku starcowi.
— Pan więc jesteś ojcem Elego Makowera? zapytał.
— Tak, Eli Makower to mój syn.
Wyrazy te stary Judel wymówił z dumą i uszczęśliwieniem, które światło niewypowiedzianéj błogości rozlało po całéj jego twarzy. Zarazem wytężonym wzrokiem patrzył na przybyłego.
— Przepraszam wielmożnego pana, zaczął, oczy moje słabe są i pamięć moja ucieka czasem odemnie... Nie mogę poznać kto pan taki, ale mnie zdaje się, że ja pana znam... Nie wiem co to takiego... pan jest młodym człowiekiem, a mnie się zdaje, że ja pana dawno kiedyś znał jak jeszcze sam młody byłem... i mnie się zdaje że pan kiedyś dawno, dawno temu wielkie dobrodziejstwo dla mnie uczynił... Ale kto pan taki, tego ja sobie przypomniéć nie mogę.
— Wątpię abyś kiedykolwiek widział mnie samego, szanowny starcze! odparł przybyły mężczyzna; ale przypuszczam że powierzchowność moja musiała ci przypomniéć ojca mego, do którego jestem bardzo podobny.
— Ojca! wymówił zwolna stary Judel, pasując się widocznie z pamięci swą. Przepraszam wielmożnego pana, a kto był pański ojciec?
— Jestem synem Kajetana...
— Wiem już, wiem! prostując się, zawołał starzec; wielmożny pan jest synem pana Kajetana Orchowskiego..