Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom II.pdf/342

Ta strona została uwierzytelniona.

néj i moralnemu zepsuciu. Też same starania i zabiegi sprawiły, że i ja także, najdaléj za dwa lub trzy tygodnie, utracę Orchów, a wraz z nim...
Tu twarz młodego mężczyzny, dotąd smutna tylko i poważna, powlekła się rumieńcem silnego wzruszenia. Palący żal rozpłomienił ciemne jego oczy.
— Co ja tracę wraz z Orchowem! zawołał. O! panie Judel, wy tego może i pojąć nie potraficie. Nie o majątek mi już idzie, nie o byt tylko mój i rodziny mojéj. Młody jestem, mam zdrowie, siły i trochę nauki w głowie, nie dopuściłbym więc głodu i nędzy do siebie, ani do tych których kocham. Alem ja ten kawał ziemi umiłował sercem całem! Tam rodzili się i umiérali praojcowie moi, tam urodziłem się sam i wzrosłem. Każde drzewo i każda ścieżka, każda niemal cegła starego dworu tego przemawia do mnie wspomnieniem jakiemś, lub przypomina mi jakiś obowiązek, jakieś przyrzeczenie święte, dane sobie i innym! Podnieść z ruiny to piękne miejsce, użyźnić je, zbogacić, było zadaniem, które postawiłem przed sobą samym w pierwszym zaraz dniu, gdy dojrzałem i pojąłem, że człowiek każdy winien pełnić w swem życiu zadanie jakieś. Włożyłem już w nie pracę lat kilku, a tracąc je, tracę więcéj niż owoce téj pracy, bo cel życia mego, wiarę we własne siły, najbliższą i najlepszą możność zapewnienia spokoju i szczęścia sobie i swoim blizkim.
Judel słuchał mówiącego z pochyloną głową. Podniósł ją potem i zwolna wymówił:
— Dlaczego pan powiedział, że ja nie zrozumiem tego co pan mówi i co pan czuje? Ja zrozumiał. Czy pan widział kiedy w miasteczku Orchowie tę chatę, w któréj stary Judel krawiec czterdzieści lat mieszkał? Mała, biédna