Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom II.pdf/350

Ta strona została uwierzytelniona.

Oni po francuzku i po niemiecku gadają, i czasem koczami jeżdżą i u wielkich panów w pałacach bywają. Oni przestali swoich braci lubić i swoję wiarę w sercu chować. A kogo oni na to miejsce polubili? jaką oni wiarę w swoje serce wzięli? Oni są jak chorągiewki na dachach. W którą stronę wiatr powieje, w tę oni kręcą się. Oni nie lubią gadać o tém że są Żydami, ale gadają że są Niemcy. A jak kto płacze i jęczy, i w wielkim żalu i ucisku jest, to oni od niego odwracają się tyłem, a jeśli przybliżą się, to dlatego żeby jego nogą kopnąć i żeby on w większych jeszcze przepaściach utonął. Ot, jakie oni teraz są, te nasze młode edukowane Żydki!
Umilkł starzec, zmordowany długiem mówieniem, a choć słowa z cicha i z powagą z ust mu płynęły, krwiste plamy rumieńców okryły znowu głębokie wklęsłości jego policzków, a oczy płonęły ogniem silnego wzruszenia.
Eli, z łokciami opartemi o kolana i czołem na obu dłoniach złożoném, słuchał mowy ojca, nie czyniąc poruszenia najlżejszego. Czasem tylko wargi jego drgnęły boleśnie, albo wzrok oderwał się od ziemi i utkwił na chwilę w przestrzeni, z wyrazem głębokiego zdumienia lub namysłu.
Gdy stary Judel umilkł i dyszał ciężko a chrapliwie, Eli, nie podnosząc głowy i nie zmieniając postawy, wyrzekł krótko:
— Mów, tate, mów! Ty mi jeszcze wszystkiego nie powiedział.... mów!
Stary Judel westchnął głęboko. Wzrok jego ogarniał pochyloną głowę syna z dziwném pomieszaniem uczuć: obawy i surowości, tkliwości i powagi. Otworzył parę razy usta, aby cóś wymówić, ale zawahał się; wargi jego drgnę-