Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom II.pdf/366

Ta strona została uwierzytelniona.

— Zostawiam je pod opieką krewnéj i przyjaciółki mojéj, Róży Ręczycówny.
Na to imię twarz siostry Franciszki zajaśniała ciepłém, przyjazném uczuciem.
— Znam pannę Różę, rzekła. Była chwila, w któréj zmęczona życiem pustem i bezcelowém, jakie zmuszona była prowadzić w świecie, smutna, zniechęcona do macierzyńskiego domu, chciała wstąpić do zakonu naszego...
— A tyś jéj to odradziła, siostro Franciszko?
— Tak, bo zdawało mi się, że do naszego twardego życia dostatecznie usposobioną nie była, że zdolności jéj i skłonności wiodły ją na inną drogę. To téż udała się ona potém do pani i wiem dobrze jaki wpływ stanowczy i zbawienny wywarłaś na umysł jéj i postanowienia.
— Niemniéj téż, owszem daleko więcéj, Róża zawdzięcza tobie, siostro. Tyś piérwsza w serce jéj i umysł wlała to pogodne i rozumne uspokojenie, które tak konieczne jest dla dokonywania pracy wszelkiéj.
— Choroby moralne równie ciężkiemi i strasznémi bywają, jak choroby fizyczne. Leczyć jedne i drugie, o ile sił starczy, jest obowiązkiem naszym i jedynym celem naszego istnienia, z prostotą odparła zakonnica miłości.
Domawiała właśnie słów ostatnich, gdy do pokoju weszła dość młoda jeszcze kobiéta, w skromnym ubiorze, z pięcioletniem dzieckiem, które wiodła z sobą za rękę. Była-to Róża Ręczycówna, nie owa już rumiana, hoża, wpół płocha i zalotna, wpół rozdrażniona i gniewna dziewczyna, która matce swéj, pani Malwinie, towarzyszyła w sąsiedzkich wizytach, ale kobiéta dojrzała i spokojna, ze świadomą siebie myślą na twarzy, z łagodną powagą w oku. Była-to także znana w mieście całem z gorliwości swéj i wy-