Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom II.pdf/37

Ta strona została uwierzytelniona.

nie, czytano i rozmawiano, gdyż na białéj serwecie stół przykrywającéj leżała książka nawpół roztwarta, stał koszyk z robotą kobiécą i inny, napełniony pięknemi ogrodowemi owocami. Na ławce drobne jakieś ręce dziecinne pozostawiły zabawek parę.
Osoby które w cienistém miejscu tém przepędziły wczesne godziny poranku, rozproszyły się teraz po różnych stronach dworu. Szerokie gałęzie drzew kasztanowych rzucały na ganek ruchome swe cienie. Rozkwitające wśród gęstéj zieleni białe kielichy powojów wydawały woń lekką. Pod gzymsem dachu świergotały w gniazdach jaskółki, a za oknami domu, które wychodziły na ganek i na oścież były otwarte, panowała cisza głęboka i wznosiły się ściany obszernych pokoi, czyste, lecz poprostu pobielone i nieprzyozdobione niczém. Zieloność, cień chłodny, zapach kwiatów, świergot ptaków, ciche, prostotą obyczaju tchnące wnętrze starego wiejskiego domu, nie były to rzeczy zdolne poruszyć struny wrażeń i uczuć w organizacyi głównego agenta, który widocznie daleko więcéj lubować się musiał w bezładnych hałasach tłumów i pstrych objawach zgiełkowego życia. A jednak wyraz twarzy jego nie objawiał niecierpliwości i znudzenia, owszem, z zajęciem żywém z badawczością ciekawą przyglądał się różnym częściom dworu, nad wszystkiém co tam widział uważne czyniąc wnioski, ze wszystkiego wyciągając dla siebie wróżby powodzenia dobrego lub złego.
Orchów nie miał już teraz tak zaniedbanego i upadającego pozoru, jak przed siedmiu laty, niemniéj przecież, obok staranności, usiłowań, uporczywéj pracy i umiejętnéj myśli ludzkiej, znać tu było na każdém miejscu walkę, potrzebę, łataninę, troskę. Dwór ten przebudowany, podpiéra-