Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom II.pdf/376

Ta strona została uwierzytelniona.

— Nigdy, Lilo.
Milczała chwilę. Potem zapytała znowu, z wyraźném drżeniem w słabym głosie:
— Michasiu! czy ty jesteś szczęśliwą?
— Bardzo, zupełnie szczęśliwą! odparła kobiéta.
Chora gwałtownym ruchem zarzuciła obie ręce nad głowę.
— I ta jest szczęśliwą! szepnęła, wszystkie one szczęśliwe!.. Czemuż ja...
Umilkła i zwróciła twarz ku ścianie. Usta jéj szeptały niewyraźne słowa jakieś.
O bardzo wczesnéj godzinie rankiem do pokoju choréj weszła Róża.
Chora zwróciła twarz ku pokojowi, a poznając Różę, zawołała na nią, aby się zbliżyła. Promyk tajemnego zadowolenia przesunął się po posępnéj jéj twarzy.
— Róziu! zaczęła, dlaczego ty nie zostałeś przy swojéj matce.. przy cioci Malwinie?
— Mama teraz nie ma swego domu. Zresztą chciałam miéć zajęcie jakieś... jakiś cel życia.
Wlepiła w nią wzrok badawczy, przenikliwy.
— Czy ty, Róziu, szczęśliwą jesteś?
Dziewczyna zawahała się. Boleśnie jéj było przyznawać się do szczęścia wobec téj niedoli.
— Jestem spokojną i zadowoloną, odrzekła.
Chora wypuściła rękę jéj ze swéj dłoni i z głębokiém westchnieniem rzuciła się na poduszki. Po chwili jednak szepnęła znowu:
— Róziu! wszyscy mówią o tobie, że jesteś bardzo rozumną, że książki piszesz... Musisz więc wiedziéć.. i powiész mi... ale powiész, prawda?