Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom II.pdf/379

Ta strona została uwierzytelniona.

Powiodła dłonią po włosach męża, ale to co mniemała być popiołem, nie spadało z jego głowy.
— Horst! zawołała Chaja, co to jest? Ty, Eli, dużo siwych włosów na głowę swoję dostał.
Eli zbliżył się do lustra i spojrzawszy na włosy swe, które w istocie przez dziesięć dni ubiegłych z rudawych i lśniących stały się popielatemi, nie rzekł ani słowa i wyszedł na miasto.
Udał się najprzód do ustronnéj kamieniczki, w któréj mieszkał Ildefons Porycki. Wszedłszy na schody, usłyszał w pokojach na piérwszém piętrze donośny, swarliwy głos kobiécy, panujący nad chórem dziecinnych głosików.
— Kto tam mieszka? zapytał służącego, który ukazał się na schodach.
— Żona i dzieci pana agenta, odpowiedział służący.
— A gdzie podziała się ta pani, co tu wprzódy mieszkała?
— Ta pani umarła wczoraj w szpitalu sióstr miłosierdzia.
Usłyszawszy odpowiedź tę, Eli stał chwilę z pochyloną głową; potém zaczął zwolna w zamyśleniu wstępować na drugie piętro domu.
Rozmowa Elego z głównym agentem Domu pośrednictwa nie trwała dłużéj nad pół godziny, poczém Żyd, chowając papiér jakiś do kieszeni, opuścił kamieniczkę i udał się do jednego z hotelów miejskich.
— Czy mieszka tu pan Mieczysław Orchowski? zapytał hotelowego sługę.
Odpowiedź była twierdząca.
— A jest teraz w domu? Gdzie jego pokój?
Wskazano mu pokój Mieczysława.