Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom II.pdf/382

Ta strona została uwierzytelniona.

myśléć mi potrzeba, żeby one nie zginęły, tak jak tamten zginął; i sumienie ja mam, które muszę oczyścić; i ojca starego ja miał, którego muszę posłuchać!...
Mówiąc to, wyjął z kieszeni surduta arkusz papiéru we czworo złożony i rozwinąwszy go, położył na stole przed Mieczysławem.
— Niech pan na to pismo okiem swojém rzuci, rzekł, i niech pan z niego wielką pociechę do serca swego weźmie.
Mieczysław przebiegł oczami podane sobie pismo, a na twarzy jego ukazało się zdumienie, zmieszane z radością. Było to własną ręką głównego agenta nakreślone formalne pokwitowanie z odbioru summy, w skutek przekazu Lili od Mieczysława mu należnéj. Pokwitowanie to, przedstawione właściwym władzom, uchylić miało grożącą majątkowi Orchowskiego sprzedaż publiczną.
— Jakim sposobem zdołałeś pan uzyskać to pokwitowanie z summy, którą w każdym razie synowi Lili wypłacę kiedyś co do grosza? zapytał Mieczysław, uderzony tym niespodziéwanym postępkiem Izraelity.
— Jakim sposobem ja od tego łajdaka pisanie to wydarł? uśmiéchając się, przerwał Eli. Nu, już ja na niego wiele sposobów miałem. On był w mojéj mocy; ja o nim różne takie rzeczy wiedział, że gdybym mu kazał przez kij skakać, to onby skakał. Ale jeżeli pan myśli że to już wszystko, z czém ja dziś do pana przyszedł, to pan się bardzo myli. Niech pan posłucha o tém, co ja panu jeszcze dziś przyniósł....
Milczał przez chwilę, jakby myśli swe zbiérał i rozjaśniał, a potém zaczął znowu:
— Pan jest dobry gospodarz i pracowity człowiek pan ma głowę uczoną i ręce nieleniwe; ale to nic nie pomo-