Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom II.pdf/384

Ta strona została uwierzytelniona.

powiedział, pan już ogadł, że agentem Domu pośrednictwa ja dłużéj nie będę. Ja umyślił sobie do kupieckiego stanu powrócić, a jak ja kupcem znowu zostanę i w orchowskich stronach zamieszkam, to im więcéj tam będzie naokoło bogactwa i urodzajności, tém większy dla mnie handel i zarobek. Otóż ja chcę kupować wszystko co pan będzie miał do sprzedania, po takich cenach jakie wypadną, a tylko z góry pana proszę, żeby pan mnie piérwszeństwo zawsze zostawiał i żebym ja mógł nazywać się orchowskim kupcem.
Słowa powyższe Eli mówił z zupełną śmiałością i pewnością siebie. Znać było że obrachowując korzyści materyalne, jakie dla stron obu wyniknąć mogły z zawiéranego przezeń przymierza wzajemnéj pomocy, znajdował się on na właściwym sobie, dobrze znanym i zbadanym gruncie. Trudniéj mu znacznie przychodziło wyrazić swe myśli, tyczące się bardziéj oderwanych przedmiotów... a jednak do wyrażenia ich przywiązywał on znać wagę wielką, bo po chwili nieśmiały trochę wzrok podnosząc na Mieczysława, zaczął znowu:
— Mój stary ojciec miał zemną przed śmiercią swoją długą rozmowę. Ach! jaka to była rozmowa! A w téj rozmowie on mnie powiedział, że jak różne narody idą od początku swego stworzenia po różnych drogach, tak do nich przylepiają się różne wady i grzéchy. To wielka prawda; ale ja sobie w mojéj głowie to jeszcze do niéj dodał, że przylepiają się do nich i różne zalety, do tych takie, a do tamtych inne. My Żydzi daléj widzim od panów, tam gdzie idzie o piéniądze, o korzyści, i każdą robotę około tego prędzéj od panów zaczniem, a jak już zaczniem, to chodzim koło niéj pilnie. My przewidujący jesteśmy i cierpliwi, my