Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom II.pdf/387

Ta strona została uwierzytelniona.

pańskie interesa i mówić czy one dobrze idą czy źle. Ot i wszystko. Ja to wziął z ust mego starego ojca, i z tego ciężkiego doświadczenia, które ja przebył, i z długiego, bardzo długiego myślenia. Jak panu zdaje się? czy te myśli dobre są i czy pan się na nich zgodzi.
— Myśli twoje, panie Eli, rozumne są i zacne, a w czyn zamienione, zbawić mogą od wielu nieszczęść! z gorącem uczuciem i radośnie rozjaśnionem czołem odparł Mieczysław. Przymierze wzajemnej pomocy i przyjaźni, które mi ofiarujesz, przyjmuję z radością.
Eli miał już twarz rozpogodzoną zupełnie. Na ostatnie słowa Mieczysława skinął głową potwierdzająco uśmiechnął się i rzekł:
— A czy pan wie czego trzeba, ażeby takie przymierza jak nasze zawierały się często?... Ja panu powiem. Trzeba żeby my Żydzi mogli panów szanować. Ja pana szanowałem, a z tego szacunku urodziła się w mojem sercu dla pana... wielka przyjaźń.
Podali sobie ręce i połączyli je długim uściskiem. Na twarzach ich jaśniały uczciwe, serdeczne uczucia, wiara w przyszłość i dobra nadzieja.

Koniec.