Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom II.pdf/39

Ta strona została uwierzytelniona.

się z za gęstych krzewów, osłaniających boczną ogrodową furtkę, biegły na jéj spotkanie. Tuż za niemi w otwartéj furtce, w cieniu rosnącéj tam lipy rozłożystéj, stanęła kobiéta stara, w białym czépcu i czarnéj sukni, z bladą, pomarszczoną, lecz łagodną twarzą. Naglądała znać dzieci, które bawiły się w ogrodzie, a teraz, ujrzawszy matkę, uczepiły się rąk jéj i z głośnym szczebiotem podniosły ku niéj drobne swe, rumiane twarze. Kobiéta w perkalowéj sukni stanęła na chwilę i pochylona, zamieniła z niemi słów kilka, poczém, przesławszy staruszce uśmiéch i skinienie głowy, a młodszą pięcioletnią dziewczynkę wziąwszy za rękę, szła daléj ku domowi.
Gdy znajdowała się już w blizkości ganku zdjęła słomiany kapelusz, a blask słońca, który dotąd złocił tylko jéj suknię, oblał teraz i ukazał w pełni kształtną jéj głowę, zwieńczoną dwoma grubemi warkoczami ciemnych, lśniących kłosów.
— No! szepnął Porycki, niczego sobie! ale żeby to było znowu cóś tak bardzo osobliwego — nie powiem. Dumnie jakoś i zimno wygląda ta ex-guwernantka.
Powierzchowność ex-guwernantki nie była w istocie taką, któraby uczynić mogła wrażenie przyjazne na ludziach Poryckiemu podobnych. W cerze twarzy jéj śniadawéj, ogorzałéj nieco, w oczach pełnych blasku i spokoju, w zarysie ust, których słodycz nie wyłączała energii, w kształtach, postawie i poruszeniach jéj kibici znać było pełną i jędrną dojrzałość sił fizycznych i moralnych, powagę naczelniczki domu, dumę i spokojną radość szczęśliwéj żony i matki. Była-to postać niewieścia na piérwszy rzut oka surowa i nieco zimna, bo pozbawiona wszystkich owych drobniutkich powabów i przystrojów, które wokoło wielu