Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom II.pdf/41

Ta strona została uwierzytelniona.

ostatnie, smutne lata swego życia, w którym umiérał i prowadził z synem uroczystą przedśmiertną rozmowę. Też same szafy ksiąg pełne stały tu pomiędzy oknami, też same wizerunki ludzi mądrością i czynem wielkich okrywały jednę ze ścian bocznych. Zachowano tu nawet stare obicie błękitne z wypłowiałemi złoceniami, a niedostawało tylko łoża, na którém tak długo spoczywał chorobą doń przykuty starzec przedwczesny, na wielkim zaś stole u komina leżały niewidywane tu dawniéj księgi gospodarskie i rachunkowe, przeróżne regestra i notatki. Parę kanapek tanim perkalem obitych i kilka krzeseł okrążających stół przed kominem, dopełniały umeblowania pokoju tego, który miał pozór poważny i wesoły zarazem.
Na twarz Poryckiego, gdy został znowu samotnym, spadł wyraz niepokoju i niezadowolenia. Przybycie jego odbyło się w istocie pod wróżbą niedobrą. Nikt tu nie wybiegł na jego spotkanie, nikt olśnionym i odrazu podbitym nie został przez szyk ekwipażu i całéj osoby jego. Gospodyni domu, zrazu uprzejma, stała się po przeczytaniu nazwiska jego i tytułu zimną, dumną prawie, a jakkolwiek nie rozminęła się względem niego z prawidłami grzeczności, odchodząc jednak i pozostawiając go samotnym, okazała mu aż nadto jawnie, iż zabieranie z nim bliższéj znajomości nie jest wcale dla niéj pożądaném.
To téż zachmurzona twarz jego rozjaśniła się wtedy dopiéro, gdy w głębi domu ozwały się śpieszne męzkie kroki i do pokoju wszedł mężczyzna w płócienném letniém ubraniu, z twarzą ogorzałą od skwarów słonecznych, i w téj chwili przynajmniéj, bardzo poważnie wyglądającą.
Mieczysław Orchowski w jednéj ręce trzymał oddaną mu znać przez żonę kartkę wizytową gościa, drugą zlek-