Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom II.pdf/42

Ta strona została uwierzytelniona.

ka bardzo dotknął podanéj sobie dłoni przybysza. Wskazał Poryckiemu krzesło przy stole i bez śladu uśmiéchu na twarzy, po któréj znać jednak było że uśmiéchać się serdecznie umiała i lubiła, rzekł:
— Żona moja mówiła mi, iż przybyłeś pan tu z interesem, mającym dla mnie i dla pana wagę wielką. Czy mogę zapytać jaki jest ten interes?
Chłodna ceremonialność wiała od tego doraźnego przystępowania do interesu; ale Porycki postanowił nie zrażać się byle czém i śmiało zapuszczać sondę w usposobienie i położenie człowieka, którego miał przed sobą. To téż z fizyognomią rozjaśnioną, z pełną swobody i ugrzecznienia postawą odpowiedział:
— Wątpię abym się mylił, mniemając że państwo wiedzą cóś o powodach, które mię w strony te sprowadziły..
— Nie mylisz się pan, przerwał Orchowski, powody te łatwe są do odgadnienia z tytułu, umieszczonego na wizytowéj karcie pana. Jesteś pan wysłannikiem Domu pośrednictwa, a może i członkiem stowarzyszenia, które dom ten założyło.
Porycki skłonił się potwierdzająco.
— W istocie, jestem wysłannikiem i członkiem stowarzyszenia tego, rzekł uprzejmie. Pragnąc téż z zadania swego wywiązać się ku jak największéj korzyści i zadowoleniu stron obu, postanowiłem osobistą zabrać znajomość z mieszkańcami okolicy tutejszéj, a uczyniłem to tém śmieléj, że okolica ta słynie z wykonywania na széroką skałę starosłowiańskiéj cnoty gościnności.
Słowa ostatnie, w mniemaniu gościa, zobowiązać zapewne miały gospodarza domu do wykonywania i wzglę-