Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom II.pdf/48

Ta strona została uwierzytelniona.

więzicie w ziemi wymagającéj dziś wiele, a produkującéj mało, moglibyście zamieszkać w wielkiém mieście, otworzyć salony swe dla wyborowego towarzystwa, otoczyć się komfortem... Doprawdy, czyliż egzystencya taka nie byłaby weselszą, szczęśliwszą od téj, którą prowadzicie tu państwo, od świata oddaleni?
Mówił to znowu z wyrazem szczerego i silnego przekonania. Widać było w istocie że sam, postawiony między dwoma rodzajami istnień, o których wspominał, ani na chwilę nie wachałby się z wyborem.
— Różne są pojęcia o szczęściu, zwolna i obojętnie odparł Orchowski. Co do mnie, sądzę że człowiek na każdem miejscu szczęśliwym być może, jeśli posiada przed sobą cel życia, który wydaje mu się pięknym i trudów jego godnym, a wkoło siebie tych, których kocha i szacuje.
— Bardzo pięknie pan powiedziałeś. Zgadzam się na to że... przy pewnych osobistych gustach i usposobieniach, czuć się tu można szczęśliwym i zadowolonym. Ale, przebacz pan uwagę, którą uczynię, zbyt poufałą może, masz pan rodzinę, żonę... dziatki, które przed chwilą widziałem. Czy nie sądzisz pan że dla interesów... dla bezpieczeństwa przyszłości téj jego rodziny...
Tym razem oczy Orchowskiego, spokojne i zimne dotąd, błysnęły uczuciem ostrém, przemocą nazewnątrz wydziérającém się, bo długo powstrzymywaném.
— Chciéj pan pozwolić, przerwał z odcieniem porywczości w głosie, abym troskę i starania o byt i przyszłość méj rodziny pozostawił najzupełniéj samemu sobie. Mniemam, dodał, topiąc znaczące spojrzenie w twarzy głównego agenta, mniemam że najdroższym spadkiem, który rodzina