Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom II.pdf/51

Ta strona została uwierzytelniona.

który jest jego właścicielem. Ale teraz żałuję żem pojechał....
— A czy ja panu nie mówił, że to będzie strata czasu tylko?.
— Nie! z mocą rzekł Porycki, nie uważam bytności tam swojéj za stratę czasu. Podwoi ona we mnie energią działania.
Tu zniżył głos i dodał:
— Słuchaj, panie Makower! jeżeli zrobisz tak, aby Orchów sprzedanym został baronowi von R..... otrzymasz nie dziesięć od sta, ale piętnaście.... Porachuj pan dobrze, ile to wypadnie.
Makowera twarz drgnęła i oczy błysnęły. Była to jednak chwila przelotna, po któréj wrócił do zwykłego spokoju.
— Co o tem mówić, kiedy to jeszcze takie niepewne, rzekł. Pan dużo już zepsuł przez to, że tam pojechał. No, ale ja pojadę także i może naprawię. On zemną inaczéj gadać będzie jak z panem. Teraz jedź pan do Ręczyna.
W kwadrans po téj rozmowie bryczka Elego skręciła na boczną drożynę, która przez uprawne pole i kawał łąki wiodła ku młynowi, świeżo na ruinach dawnego, nad wązką lecz bystrą rzeczką zbudowanemu. W drzwiach budowy spotkał przybywającego Izraelita w chałacie mąką ubielonym, wyraźnie młynarz. Powitali się skinieniem głowy i kilku krótkiemi wyrazami.
— Co słychać u ciebie, Lejbo? zapytał Eli.
— Źle słychać, markotnie odrzekł Lejba. Orchowski wydzierżawiać młyna już nie chce, mówi że puścił mi go z biédy tylko, bo pieniądzów bardzo potrzebował, a teraz, kiedy kontrakt skończony, chce go miéć w ręku, żeby większe korzyści ciągnąć.