Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom II.pdf/65

Ta strona została uwierzytelniona.

— Może być rzekł Eli, siadając na ławie, że ja zechcę abyś ty jemu dał piéniądze, a może być że nie zechcę. Ja tu za parę tygodni będę znowu i powiem co zrobić trzeba. Kontrakt na dwa miesiące jeszcze wystarczy, a przez ten czas dużo wody w téj rzeczce przepłynie i dużo myśli przez moją głowę przejdzie.
Lejba zmarkotniał trochę, ale oporu najmniejszego nie stawiał.
— Niech tak będzie, jak ty chcesz Eli, rzekł. Ja wiem że ty nikomu źle nie życzysz. Kiedy ja przez ciebie tutejszego młyna nie wezmę, to ty tak zrobisz, żebym ja, w posesyą wziął ten, co na białowolskim stawie stoi...
— Wiem, wiem, dokończył Eli. Powiédz teraz memu człowieku, żeby konie do bryczki założył. Pora mi już jechać.
— A dokąd ty pojedziesz?
— Niedaleko: do Rydlówki, do pana Kamila Orchowskiego.