Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom II.pdf/71

Ta strona została uwierzytelniona.

i drobne, bladawe były i w krew ubogie; z za przezroczystéj tkanki jéj cery nie przebijał się także rumieniec najlżejszy. W twarzy téj prześlicznéj, zarówno jak w kibici, panującą cechą była delikatność wytworna i widocznie słabowita, wdzięczna, pociągająca, lecz smętna, więc, obok zachwytu, budząca uczucie do litości podobne.
Ubranie kobiéty téj... o! ubranie to było rzeczą niesłychanie skomplikowaną, czémś nakształt mozaiki, łamigłówki, lub... wystawy sklepowéj. A jednak rzecz ta błaha napozór, podrzędna, przyoblekała właścicielkę swą w charakterystykę bardzo odrębną i niepospolitą, rzucała na nią całą pod względem tak zewnętrznym, jak wewnętrznym, światło szczególnie jaskrawe. Suknia jéj była biała, gładka, jednolita, za ozdobę i bogactwo całe mająca obfitość i powłóczystość fałd ułożonych ze smakiem. Ale powyżéj, od cienkiego stanu opasanego wstęgą barwistą, aż do szczytu misternéj i wysokiéj budowy, ułożonéj z włosów na głowie, znajdowała się moc wielka nagromadzonych tam przedmiotów. Od szyi do pasa spływały mnogie sznury bujnych, szkarłatnych korali; pomiędzy niemi połyskiwał medalion złoty, przytwierdzony zapinką z tegoż metalu; długie, złote kolce spuszczały się od uszu młodéj kobiéty aż prawie na jéj ramiona; we włosach tkwiły nad czołem szpilki, w kształcie złotych gwiazd urobione; z tyłu głowy przepaska z czarnéj lawy przytrzymywała kolorowego motyla: na ramionach śnieżnéj białości, wyłaniających się z szérokich rękawów sukni, wiły się bransolety ze złota, lawy i korali. Wszystko to świeciło, połyskiwało i przy najlżejszém poruszeniu uderzając o siebie, wydawało leciuchne, metaliczne brzęczenie. A jednak nagromadzenie to barw i błyskotek nie przywodziło na myśl, jak w podobnych razach zdarza