Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom II.pdf/73

Ta strona została uwierzytelniona.

z kibicią naprzód nieco pochyloną, ramionami otaczając stojącą na kolanach jéj szkatułkę znacznéj wielkości, lecz lekką i bardzo ładną. Szkatułka była otwarta, Lila od chwili do chwili zanurzała w niéj białą rękę i wyjmując z kolei różne zapisane ćwiartki papiéru, wstążeczki, zasuszone kwiatki, zatrzymywała na nich długie, zadumane spojrzenia.
Przed óśmiu mniéj więcéj laty przeglądała ona w ten sposób zbiór pamiątek matczynych; teraz były to własne jéj wspomnienia, w przedmiotach napełniających szkatułkę upostaciowane. A jakże wiele, wiele już wspomnień tych napełniało owe lat kilka, które pozostawiła ona za sobą, wspomnień leciuchnych jak ćwiartki cieniutkiego papiéru, drobniutkich i kruchych jak zasuszone różane i niezapominajkowe listki. We wspomnieniach tych przecież zaklęta mieściła się historya całéj jéj przeszłości; przeglądała ją kartka po kartce, wyczytywała z niéj tryumfy swe nieustanne, uniesienia ogniste a nietrwałe, zawody wieczne, tęsknoty i pragnienia, których dotąd nic nie ugasiło.
A najprzód, z samego dna szkatułki wydobyte, w palcach jéj ukazały się ody, sonety, akrostychy, na cześć jéj układane przez Fabiana Łozowicza. On dał jéj uczuć słodycz tryumfów światowych, wtedy gdy zaczynała zaledwie marzyć o świecie, on piérwszy począł składać jéj hołdy, gdy czarna jeszcze okrywała ją suknia.
Lila odczytała parę utworów tego romantycznego a platonicznego wielbiciela, któremu uwielbienie ku niéj nie przeszkadzało uznawać „złotego serca“ w gospodarnéj swéj żonie, ani kochać nad życie siedmiu domowych aniołków, i — uśmiéchnęła się przyjaźnie, łagodnie. Lubiła pana Fabiana, tak jak ambitna królowa, któréj poddanych