Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom II.pdf/77

Ta strona została uwierzytelniona.

ni pani Malwiny przemienił się pomiędzy synem jéj i posażną krewniaczką w węzeł małżeński.
Kilka tygodni przed ślubem i kilka miesięcy po ślubie Lila kochała Konrada ogniście, głośno, z uniesieniem, z przysięgami, z przystępami spazmatycznych płaczów i szalonéj zazdrości — kochała go słowem po swojemu — tak jak niegdyś młodzieńca z misternym monogramem, Włocha z czarnemi oczami, sąsiada z bukietem i kilku jeszcze ludzi innych... A potém.... potém zjawiły się w szkatułce pamiątki nowe, mniéj lub więcéj cenne, parotygodniowe zapały i parodniowe łzy przypominające.
Tym razem młoda kobiéta zamknąć już miała tajemniczą swą skarbnicę i powstać z kanapki, gdy z pośród drobiazgów napełniających szkatułkę wymknął się i na kolana jéj upadł papiér kobiecém nakréślony pismem, dawny znać, bo zżółkły, zestarzały. Na widok pamiątki téj Lila uśmiéchnęła się z zadowoleniem.
— Kochana moja panna Julia! gdzież ona jest teraz? szepnęła i stary, zżółkły list roztworzyła.
Było to pismo przez byłą nauczycielkę Lili, pannę Julią Grejs, przesłane dawno, bo więcéj niż przed sześciu laty. Lila przebiegła oczami piérwsze wiérsze listu, zawiérające te wyrazy: „Droga Lilo! donoszę ci że jestem szczęśliwą! Pozazdrość mi. Znalazłam swój ideał, znalazłam człowieka którego obraz przedstawiały mi zawsze najpiękniejsze rojenia méj wyobraźni i — od wczoraj jestem jego narzeczoną. Narzeczony mój ma imię: Ildefons. Ildefons! ach, imię to wymawiać trzeba, patrząc na gwiazdy lub kwiaty, słuchając szmeru wietrzyków i srébrnego strumienia! Cudne imię, nieprawdaż? Zażądasz może, abym ci opisała twarz, postać, całą słowem powierzchowność jego. Więc powiem