Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom II.pdf/9

Ta strona została uwierzytelniona.

w słowach tych gościa przebijała się żywa, lubo ukrywana ciekawość.
— On nie jest żadną wielką figurą, rzekł faktor, on sobie prosty Żyd; ale wielkie panowie znają go dla tego, że on bardzo rozumny, a biédne Żydki dlatego, że on dla nich taki dobry... no, taki dobry!...
Przy ostatnich wyrazach Żydek-faktor aż zachłysnął się z wielkiego zapału, oczy mu błysnęły i frazes swój dokończył podniesieniem do góry dwóch palców prawéj ręki i głośnem cmoknięciem. Gość na widok zapału tego uśmiéchnął się zrazu jakby lekceważąco, a potém ściągnął brwi w zamyśleniu i odwracając się ku stołowi na środku pokoju umieszczonemu, szepnął:
— Tém lepiéj! tém lepiéj!
Na stole, pomiędzy różnemi podróżnemi gratami, leżały rozrzucone bilety wizytowe. Gość wziął jeden z biletów tych i dając go Żydkowi, rzekł:
— Zanieś to zaraz Makowerowi i powiédz mu, że będąc zmęczony podróżą, sam do niego przyjść nie mogę, lecz proszę aby on dziś jeszcze koniecznie przyszedł do mnie.
Faktor nie spojrzał na bilet i kłaniając się, zapytał.
— Z przeproszeniem jasnego pana, czy jasny pan ma majątek do sprzedania? Makower majątkami handluje, i jak ja jemu powiem...
— Nie potrzeba abyś mówił cokolwiek Makowerowi. Jak zobaczy ten bilet, to już sam będzie wiedział kto jestem i czego chcę od niego. Ruszaj prędzéj!
Ostatnie wyrazy powiedziane były w sposób niezupełnie grzeczny; to téż faktor zniknął wnet za drzwiami od korytarza. U dołu schodów zobaczył stojących rządzcę, szwajcara i parę innych osób do składu służby hotelowéj