Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom II.pdf/92

Ta strona została uwierzytelniona.

zem tym okréślony był jéj z imienia tylko i bardzo mglisto znanym, ludzi zawodowi temu oddających się nie widywała nigdy w swém życiu. Była to więc nowość, a nowość jakakolwiek, przez to samo tylko że była nowością, miała moc wstrząsania znudzonym, mnóstwa rzeczy nieświadomym umysłem jéj i nerwami wrażeń spragnionemi.
— W jakich krajach podróżowałeś pan? zapytała gospodyni domu.
Porycki opowiadać zaczął o licznych swych podróżach. Pomimo językowych usterek, których dopuszczał się dość często i na które zresztą nikt tu szczególnéj nie zwracał uwagi, mówił on płynnie bardzo, używać umiał wyrażeń wytwornych, a niekiedy dowcipnych, w ożywiony i malowniczy sposób opisywał strony, które w różnych okolicznościach awanturniczego życia swego wszérz i wzdłuż zwiedzał. Pobieżnie i najkrócéj opowiadał o Niemczech, przyczém dość zręcznie żartował z Niemek, robiących wiecznie pończochy i ubiérających się bez smaku, tak wysoko ukształconego w naszych paniach (tu skłonił głowę przed Lilą), a także nie omieszkał rzucić kilku słów szyderczych i niechętnych o zaborczym duchu germańskiego plemienia, o nieprzyjaźni które ono żywi względem Słowian i t. d. Nierównie jednak dłużéj zatrzymał się na krajach mniéj ogólnie znanych, odznaczających się wyraźniejszém piętnem oryginalności rasy i urządzeń. Opowiadał chwilę o żyznych i szérokich równinach Besarabii, zachwycał się skalistą przyrodą Kaukazu i niezrównaną pięknością Czerkiesek, wspomniał nawiasowo o olbrzymich lasach i dzikich wąwozach Wołoszczyzny, zatrzymał się chwilę nad modrym Dunajem, wjechał do Węgier, gdzie spotkał się z Kossutem, z wypadkami 1848-go roku z Honwedami, Słowakami